Już mniej niż w połowie seansu byłem niemal pewny zakończenia. Moje przypsuzczenia się sprawdziły. W dodatku głupie działania głównego bohatera. A to podobno pisarz - artysta. Nie wydaje mi się aby ta elita należała do ludzi głupich. No i dawna nie oglądałem filmu z tak złą muzyką.
Nie zgadzam się nic a nic :D
Owszem, zakończenie dało się mniej więcej przewidzieć, bo motywy zabójcy względem książki nie kleją się za bardzo i to widać, ale IMO nic to nie ujmuje filmowi jako całości.
Pisarz, jak sam stwierdzasz jest artystą, nie musi być więc szczególnie inteligentny, problemy własnego życia i alkoholizm zapewne mu też nie pomagają. Dostaje na tacy temat na świetną książkę, więc połyka to od razu... jak gołębie okruszki ;)
Dla mnie film jako całość bardzo dobry, a na tle amerykańskiej sztampy takie kino wręcz błyszczy. Ja polecam :)
i ja:) zwłaszcza w porównaniu do produkcji amerykańskich tego typu. z urokiem zbliżeń i nieruchomych kadrów... zdecydowanie jestem na tak